Ewangeliarz

Herosi samorealizacji

Kogo czci ludzkość odkąd zaczęła cokolwiek rozumieć? Męczenników i herosów. Ludzi zdolnych do poświęcenia się. Dokonujących wielkich czynów w jakimś ważnym celu. Sokratesa, ojca Pio, Karola Wielkiego, Matkę Teresę, Garibaldiego, Żołnierzy Wyklętych, Ludwikę Wawrzyńską – nauczycielkę ratującą dzieci z pożaru, Inkę, 300. Spartan, rotmistrza Pileckiego. Jaki okrzyk najsilniej zaciska gardło wszystkim Polakom na Marszu Niepodległości? Cześć i chwała bohaterom!

Cała zatem historia i kultura mówi o hierarchii wartości. Na szczycie tej hierarchicznej piramidy jest poświęcenie, dawanie drugiemu siebie – z miłości.

Święci i herosi. Męczennicy i nieznane nikomu babcie odejmujące sobie od ust, by zaoszczędzić parę złotych na drobiazg rozświetlający twarz wnuka. Potrzeba poświęcenia się, dawania miłości jest złożona głęboko w sercu człowieka.

Nawrócony na katolicyzm naczelny rabin Rzymu, błyskotliwy egzegeta Pisma Świętego, Eugenio Zolli, dawniej Izrael Zoller, w swojej najważniejszej książce „Nazarejczyk” pokazał, że niewinna ofiara Jezusa była zwieńczeniem całej tradycji Izraela. Odciśnięte w tej tradycji ludzkie wspomnienia, pragnienia i aspiracje, utworzyły wielką syntezę, która uosobiła się w Jezusie. „Krwawy kult nie zadowalał wewnętrznej potrzeby poświęcenia się, którą odczuwał lud tak religijnie głęboki jak Izrael”. Jezusowa krew została przelana dobrowolnie, jest aktem pojednania z Bogiem, jest mistycznym zjednoczeniem z Absolutem. Śmierć na Golgocie to najważniejszy moment w historii narodu wybranego. Duchowa historia Izraela kulminuje w Jezusie, który poświęcił się za każdego z ludzi. Niesamowity film „Mów mi Vincent” sprzed dwóch lat, z genialnym Billem Murray’em mówi dokładnie to samo: nie liczy się nic poza tym co dasz innym. Człowieka, który potrafi się poświęcić dla bliźniego wszyscy będą cię szanować.

Złożoną w sercu każdego człowieka potrzebę poświęcenia się stłumić może kultura śmierci, wola mocy czy „życiowa mądrość” starych, zgorzkniałych ludzi, którzy zmarnowali swe życie na ułudzie samorealizacji.

A co mówią nam zachodni intelektualiści? Świeccy kapłani nowożytności, którzy w miejsce średniowiecznych mnichów zajęli się hierarchizowaniem wartości w kulturze Zachodu.

Gdy zapytamy: co jest na szczycie piramidy ludzkich potrzeb i wartości, cała pamięć ludzkości mówi nam: miłość, poświęcenie, dawanie. Nowożytny guru jednak pokręci nosem i powie, nie: samorealizacja, potwierdzenie własnej wartości.

Nie ma chyba psychologa bardziej cytowanego w ciągu ostatniego stulecia od Abrahama Maslowa. Jego piramidę ludzkich potrzeb przerabiają dziś dzieci na lekcjach WoS-u. Można śmiało powiedzieć, że zaproponował on klasycznie nowożytną hierarchię wartości. Tyle, że porządek jest w niej perwersyjny, odwrócony. Samorealizacja zamiast poświęcenia się z miłości. To tak jakbyśmy bladolicego hipstera postawili naprzeciwko Sokratesa czy Matki Teresy.

Człowiek nowożytny – jak każdy, w każdym czasie – szuka nieśmiertelności. Ale gdy to człowiek właśnie stał się miarą wszystkich rzeczy, została mu tylko wątła „nieśmiertelność” ludzkiej pamięci. Zawsze zastanawiałem się czemu w głębi serca żal było mi Czesława Miłosza…

Intelektualiści wyrzucając Boga z kultury próbowali w zamian tworzyć mity mające dać ludziom poczucie sensu. Marzyli: „Aby wypełnić ludzkie serce wystarczy walka prowadząca ku szczytom. Trzeba sobie wyobrazić Syzyfa szczęśliwym”. Rzeczywiście trzeba to sobie wyobrazić, bo szczęśliwy Syzyf nie istnieje. Camus to kolejny nowożytny odwracacz wartości. Męczennicy, święci i bohaterowie uczą nas: życie jest wartością absolutną ale nie najważniejszą. Czasami trzeba się poświęcić w imię miłości do ludzi. Realizowanie złożonego w człowieku potencjału nie jest niczym złym, jednak nie może być traktowane jako wzlot ducha ludzkości. Herosi samorealizacji są śmieszni w powiciu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *