Cały czas upomina się o mnie zło. Cały czas, pytany jestem o intencje: czy na pewno chcesz bliźnim służyć? Przecież chcesz siebie wywyższać. Nie miałem w sobie życia tak naprawdę, kiedy ślepo wchodziłem z grzechu w grzech, myśląc że jestem dobrym człowiekiem, Bóg wyprowadził mnie z tej niewoli silną ręką. Przez dwadzieścia lat znosił moją szarpaninę, od zła w dobro i z powrotem, nie tak łatwo dać się oczyścić łasce, wracałem we władzę zranień wykorzystywanych przez złego do tego, by krzywdzić ludzi, a mnie upokorzyć. Odchodziłem od Boga. On ode mnie nie odchodził. Dziś nie mam co do siebie żadnych złudzeń. Wiem tylko, że mogę żyć Jego łaską. Jakikolwiek powrót do dawnych przyzwyczajeń kończy się upadkiem, klęską. Chcę we wszystkim pełnić wolę Ojca, mam już dosyć szarpaniny. Proszę Cię Jezu o pokój serca, abym mógł iść za Tobą i służyć wypełniając swoje powołanie. Pocieszasz mnie, gdy czytam: na wieki ugruntowana jest łaska. Niech umacnia mnie Twoje ramię. Ty jesteś moim Ojcem, moim Bogiem, fundamentem mojego zbawienia. Opoką, o którą mogę się oprzeć, źródłem siły do przełamywania siebie, przepraszania za zło, które łamie moją wolę, gdy się w codzienności gubię dalej krzywdząc, choć nie chcę. Uzdrów mnie Panie, podnieś, chcę iść za Twoim Synem. Każdy kto w Niego wierzy, ma życie wieczne. Przeszedł przez wielkie cierpienie. Ku dobru droga zawsze wiedzie przez cierpienie, okrajanie siebie. Zestrugiwanie brudu boli. Zawsze dziwi mnie, że jestem taki mały. Zawsze sobie myślę: teraz to już nie zgrzeszę, tyle dostałem. Ale nie wyzbędę się nadziei, bo tyle dostałem