Cała magia, okultyzm, imperializm wynika z pokusy władzy. Odkryję mechanizm, zastosuję i poznam, pojmę, pojmam Boga. Cudowna kontrola. Trzymam swoje życie w ręku. Boga wezmę na smycz. Modlitwą Go zniewolę. Niestety, choroba, śmierć ci mówią: głupcem jesteś.
Czy Pan Bóg zrobił krzywdę Izraelowi? Wybrał go, czy to nie był wyrok? Bo nikt nie jest w stanie unieść takiego wyróżnienia. JHW wiedział, że ludzie wybrani będą kombinować jak Naaman. Wzdłuż pychy i grzechu. Jak kombinowała matka Jakuba i Jana słysząc, że Jezus odchodzi. Zawsze siebie posadzić na tronie. Oto natura człowieka.
Ale Bóg naprawdę był w Izraelu. I współczującym Mu kobietom jerozolimskim powiedział: przez wasz grzech i waszych dzieci nie pozostał z Jerozolimy kamień na kamieniu. A Izraelitki rodziły dzieci sąsiednim plemionom.
Gdy Jezus przyszedł mnie przytulić na Dąbrowskiego, nie mogłem zobaczyć Jego twarzy, widziałem tylko, że jest długowłosy. Wiele lat myślałem, że w naszej religii chodzi o doskonałość chrześcijańską, że jest jakiś mechanizm. Odkryję go, zastosuję i poznam, pojmę, pojmam Boga.
Bo ja chciałem, żeby Bóg mi służył. Cała magia, okultyzm, imperializm wynika z pokusy władzy. Poznam mechanizm. Boga wezmę na smycz. Modlitwą Go zniewolę. I wreszcie usłyszałem:
Tu chodzi o miłość. Nie myśl o swoich genialnych Planach, myśl o ludziach. Tych, których masz w sercu, tym możesz pomóc. Bezdomny alkoholik szarpie moim sercem, gdy obok niego przechodzę. Opętany byłem, Bóg mnie więc do tego naostrzył w swym kołczanie, żebym zniewolonym duchowo pomagał. Abym słabym jak ja sam, służył.
Tu chodzi o miłość. Nie o zasługiwanie się modlitwą, postem, wydaniem siebie, aż do spalenia ciała na słupie. Słupnicy to pierwsi słynni asceci.
Stali na słupie. Ogień słońca ich palił. Asceza nie jest metodą. Rozumiana jako technika jest głupotą. Nie będąc w służbie miłości, służy tylko pysze. Chyba, że jest rzewnym darem serca za kogoś, kto cię wzruszył. To Bóg porusza serce. Mówiąc w ten sposób: temu człowiekowi właśnie mam tobą pomóc. Sercem trzeba się modlić. Całym sobą. Umysłem, wolą, sercem. Wtedy są owoce.
I na tej drodze od techniki do relacji, od metody do miłości zobaczyłem twarz Jezusa. Czasem spływa mu na brew krew z rany od ciernia.
Tak pragnąłem poznać Twe oblicze, Twą tożsamość, twarz. Do Boga żywego wyła moja dusza. Spustynniała dusza.
Teraz czekam na wypełnienie się obietnicy Radości. Ja, najsmutniejszy od lat 50 lat swojego grzechu człowiek na ziemi.
Pokój i Radość. To Twoje dla mnie obietnice. Mam nadzieję, zasiałeś ją we mnie uzdrawiając z narko moje serce, i wolę, i myślenie, duszę.
Jezu dzięki, że przyszedłeś do swoich.