Ewangeliarz

Prawdziwy turysta z mydła nie korzysta?

Tyle razy załamywałem się w wierze. Dawałem anty świadectwo. Jedyna moja nadzieja, że Bóg mnie bardzo kocha, i że jest wszechmocny. Ale to życie pokornych kończy się happy endem. Dowodem życie Jezusa. Materialnym śladem włócznia, która rozorała Jego serce. Tak samo pokora Maryi.

Miecz twoje serce przeniknie. Jezus mówi to, by swoich uczniów na prześladowania przygotować. Ojciec wspiera każdego, kto Mu ufa. Uczeń Jezusa ma być gotowy dać świadectwo w chwili ostatecznej próby. Złoto w ogniu się próbuje. Ogień spali mój brud. Czy na ziemi czy w ogniu czyśćca. Lepiej na ziemi, po to prześladowania. Wszystko się domyka. Jedyne co mnie przekonuje do tej koncepcji, to miłość Jezusa, która zalała całego mnie, wszystko czym jestem, serce, ciało, zmysły, umysł. Miłość Przytulenia. I tęsknota, która mnie od tego czasu napędza. Bo to tęsknota za tym, co wszystko przekracza. Tęsknota jest słodka. Wiem, czuję. Tęsknię za tą tęsknotą. I wiem, że grzech mi ją zabija.

Otwórz Boże moje serce, bym uważnie słuchał tych słów nadziei, by ich efektem była służba, ale służba z serca. Z nadmiaru, z obfitości serca. Więc je napełnij po brzegi. Niech się przelewa Twoja miłość, Ona się nigdy nie marnuje? To dlaczego Jezus płakał w Ogrodzie przy tłoczni oliwy? Nie nad moimi zdradami, nie nad tym jak się od Niego odwracałem? Nie nad człowiekiem, który w bliskości śmierci Go odrzuca? Patrzę bezradny czasami na ludzką wolność. Na to, jak wykorzystują ją ludzie śmiertelnie zranieni, dokładający grzech do grzechu. Tańczący taniec śmierci, chocholi taniec. Znam jego wszystkie kroki. Tyle razy załamywałem się w wierze. Tyle razy rozżalony pozwalałem sobie na egotyczne wykorzystywanie tych, których mam kochać. I im służyć. Czy będę wierny Panu? Ty wiesz to, Jezu. Jezu Ty wiesz, a moje serce się kurczy. Zwija się żołądek, właśnie pomyślałem o mojej pracy. Moje ciało wie, jakim kosztem kończy się praca na maksa. Nie mówię o pracoholizmie, o zabieraniu czasu na bycie z dziećmi, na prawdziwe bycie w małżeństwie. Mówię o oporze, który trzeba pokonać, by zawodowe działania były na chwałę Pana. O uważności, o jakości rutynowych działań. O staraniu się, by każdy program był wyjątkowy, o nie olewaniu szczegółów, bo z detali składa się Pieta, przy której chce się płakać. Płakać płaczem oczyszczenia duszy.

Czcić imię Jezusa pracą, czcić tańcem radości w sercu. Pan swój lud miłuje, pokornych wieńczy zwycięstwem. Pamiętać o swym powołaniu. Bóg posyła do konkretnych ludzi. Zawsze pochyla się nad osobą. Nie nad ludzkością. Walczyć o tego właśnie człowieka, a nie w pysze wymyślać wielkie dzieła. Wlej Jezu w moje serce pieśń nową. Odmień mnie, choćby bolało. Daj Ducha Prawdy, i prowadź mnie za rękę, ja już skręcam, już wyrywam się na znajome bezdroża.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *